Piekielny Weekend – sama nazwa napawa przerażeniem. Myślimy wtedy o ćwiczeniach, które przewyższają naszą sprawność fizyczną, sytuacjach łamiących psychikę i wielu innych rzeczach.
Gdy zostałam zaproszona przez chłopaków na ten biwak sprawdzający czy nadaję się do drużyny, a szczerze mówiąc bardzo chciałam się do niej dostać, bez jakiegokolwiek myślenia odpowiedziałam, że będę.
Zawsze biegiem. |
Sądziłam, że będzie więcej osób. Z zaproszonych ponad dziesięciu dotarły tylko dwie – ja i Rysiek. A gdzie podziała się reszta? STCHÓRZYLI! Nie przyszli.
Do bursy, gdzie była baza, dotarliśmy cali i zdrowi (jeszcze). Nogi się pode mną uginały na myśl o tym, co nas czeka. Coraz większe wątpliwości mnie nachodziły. Czy dam radę sprostać zadaniom?
Krew, pot i łzy – dewiza Piekielnego Weekendu. Wszystkie te elementy wystąpiły podczas biwaku. Najcięższe trzy dni, jakie przeżyłam w ciągu całego mojego życia.
Widać było po nas, żę jesteśmy skrajnie wyczerpani. Rysiek i ja kłóciliśmy się niemal bez przerwy, lecz w chwilach słabości i zwątpienia mogliśmy na siebie liczyć.
Pierwsza w życiu strzelanka asg. Od razu z czarną taktyką. |
Pierwsza w życiu strzelanka asg. Używamy broni krótkiej – P-8 USP, bardzo celnej i poręcznej.
Czarna taktyka – liznęliśmy jej już wcześniej na poligonie letnim w Świętoszowie, ale i tak budynek podchodzimy wiele razy, choć przeciw nam jest tylko dwóch graczy.
Postrzały, krzyki i śmiechy. To wszystko motywowało, a zarazem w niektórych chwilach dołowało. Słowa krytyki słyszane od przyjaciół i autorytetów bardzo bolały i napawały jednocześnie rezygnacją, ale też motywowały do dalszego wysiłku.
Zwłoki na schodach. Nocny alarm ratowniczy. |
Pobudka w środku nocy, by pomóc przyjacielowi. Kiedy słyszymy, że coś się stało, adrenalina skacze. Biegniemy, widzimy, opatrujemy. „Poszkodowany” nie chce współpracować, lecz mimo to udaje nam się pomóc. Nie obyło się bez błędów, niestety. Po tej akcji pozwolili nam iść spać. Przynamniej do rana mieliśmy spokój.
Kolejny dzień bez odpuszczania. Biegamy, ćwiczymy, gotujemy, myślimy, rozmawiamy, kłócimy się, śmiejemy.
Było wiele zadań, o których nie mieliśmy praktycznie żadnego pojęcia. Nie obyło się bez błędów, ale co najważniejsze – PRZEŻYLIŚMY! Żadne z nas się nie poddało, nie uciekło, choć mieliśmy taką ochotę.
Chusta drużyny w nagrodę. |
Żyjąc i mając się dobrze mogę powiedzieć, że Piekielny Weekend był najwspanialszym, a zarazem najgorszym weekendem w ciągu całego mego życia.
Najwspanialszy, ponieważ spędziłam trzy dni z moją „rodziną” harcerską (jak to określił Filip) oraz otrzymałam chustę drużyny. Najgorsze zaś, ponieważ nie dawano mi spać, krytykowano mnie i moje działanie (a raczej nasze).
Koniec "Piekielnego Weekendu" to jedyny moment, kiedy kadra oddaje honory uczestnikom. Tym, którzy dotrwali. |
Piekielny Weekend powinny przejść osoby, którym na tym zależy. Tam nikt do niczego nie zmusza. Przeciwnie, zachęcają do rezygnacji. Ale jeśli chcesz pozostać, musisz wykonywać rozkazy i polecenia. Dlatego ktoś, kto nie potrafi trzymać nerwów na wodzy i języka za zębami, nie powinien pojawiać się na biwaku.
Natalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz