sobota, 26 lutego 2022

Wojna

 


Nic, po prostu nic nie usprawiedliwia agresji, najazdu i mordowania. 

Czuwamy. Jesteśmy gotowi w miarę naszych możliwości nieść pomoc ofiarom wojny na Ukrainie. 

środa, 23 lutego 2022

"Myśmy szli niepokonani..."


Najpierw podróż pociągiem. Potem oczekiwanie na polu. Krzyk, zapakowanie do więźniarki i przejazd na pusty plac. Krótka przemowa komandira, że to odtąd nasz dom i...

Dostajemy zapisany alfabetem Morse'a list od tajnej organizacji, pomagającej w ucieczkach.

Tak zaczyna się jedna z największych przygód naszej drużyny w ciągu roku, Rajd Syberyjski. Organizujemy go zawsze w okolicach 10 lutego, rocznicy pierwszych wywózek Polaków z Kresów na Sybir w 1940 roku. 

Do ostatniego momentu nie było wiadomo, czy Rajd się odbędzie. W sobotę, 19 lutego, na kiedy był zaplanowany, przez Polskę przeszła potężna wichura i trzy godziny przed umówioną zbiórką odwołaliśmy imprezę, przekładając ją na niedzielę. Ale do wieczora dyskutowaliśmy i analizowaliśmy, czy nie przenieść jej na następny weekend. Ostatecznie w sobotę wieczorem na podstawie prognoz meteorologicznych zdecydowaliśmy, że jedziemy.

Dobrze zrobiliśmy, przekładając Rajd o dobę,
bo w czasie huraganu wiatr połamał drzewa w lesie.

Sam Rajd jest dość prosty. Uczestnicy muszą odczytać list napisany alfabetem Morse'a, na podstawie wskazówek z niego odnaleźć szkic terenu, który pełni rolę sowieckiego "łagru" i dołączoną do niego busolę. Na tej podstawie odnaleźć kolejny list, na którym znajduje się szkic drogi marszu do następnego listu. Tu z kolei dostają ciąg busolowy "łamany", a potem ciąg busolowy "jodełkę". W ostatnim liście, schowanym w środku lasu, dostają jeden azymut bezpośrednio do punktu końcowego, oddalonego o kilkaset metrów. 
Pozornie proste, ale wszystko to w zimie, przy trzęsących się rękach, unikając "sowieckich" patroli i nie dając się złapać pogoni. Bo największym wrogiem uczestników gry jest czas. Na odczytanie dość długiego listu mają 45 minut - bo potem sowiecka policja NKWD wpada na trop tajnej organizacji. Z "obozu" trzeba wyjść skrycie, uciec. Kiedy pierwszy patrol wychodzi, kolejne na wyjście mają zaledwie 15 minut, bo po tym czasie ucieczka zostanie wykryta i ogłoszony będzie alarm. Pięć minut po ostatnim zastępie rusza pogoń, która stara się dogonić uciekinierów. Jeśli tak się stanie, patrol odpada z rywalizacji. Pogoń nie wyznacza azymutów i nie liczy parokroków. Porusza się zatem szybciej, niż uciekinierzy. 
Kto zaliczy Rajd, w następnym roku przechodzi do organizatorów. Ale zaliczenie Rajdu, to wykonanie wszystkich zadań bez błędu, na 100%. Zatem uczestnicy startują rok w rok do skutku, aż wszystko zrobią bez błędów i zaliczą Rajd. 


Rajd zaczęliśmy, jak co roku pod Pomnikiem
Poległym i Pomordowanym na Wschodzie

Krzyże i macewy na wagonach symbolizują obywateli Rzeczypospolitej Polskiej,
których władze sowieckie wywiozły na Sybir i którzy już z tej podróży nie wrócili. 
Na podkładach wypisane są miejscowości,
z których Polacy wywożeni byli na Sybir.

Co roku trasa jest wyznaczana w innym miejscu - mamy opracowane cztery miejsca gry, szykujemy piąte - tak, żeby uczestnicy nie znali terenu gry i nie mogli iść "na pamięć", musieli myśleć i rzeczywiście posługiwać się busolą i azymutami. 

W tym roku Rajd przeprowadziliśmy w Choszczówce na przedmieściu Warszawy. Oparciem logistycznym i jednocześnie terenem "łagru" był zajazd "Dziki Zakątek". Startowały dwa zastępy, chłopców "Parasol" i dziewczyn "Dysk". W role strażników wcieliła się kadra, pociąg zapewniły Koleje Mazowieckie, a więźniarką był nasz drużynowy "Szerszeń", który przecież kiedyś więźniarką był. Przejazd te 150 metrów leśną drogą na pace naszego Lublina był chyba największą atrakcją Rajdu.

Bazą operacyjną i "łagrem" był teren zajazdu "Dziki Zakątek".

 Jak poszło? Dziewczyny z "Dysku" wystartowały, jak burza (w końcu Gniazdo Harcerzy i Harcerek w drużynie nazywa się "Burza"), odczytały list w 20 minut, drugi odszukały w kolejny kwadrans i miękko wyszły z "obozu" tak, że strażnicy się nie połapali. Potem bez większych problemów pokonały trasę. Chociaż raz w strasznie głupi sposób weszły wprost na patrol NKWD. Widać było, że są zgrane i potrafią współpracować. 

List alfabetem Morse'a dziewczyny z "Dysku"
odczytały błyskawicznie.

Znalezienie ukrytej busoli i szkicu
też poszło harcerkom sprawnie.

Chłopcy radzili sobie gorzej. Znacznie więcej czasu zajęło im odczytanie alfabetu Morse'a, mieli problem z odnalezieniem dwóch pierwszych listów, w zasadzie pogoń ich złapała prawie na początku. Widać było brak zgrania, jakiś chaos wewnętrzny. Przeszli jednak szkoleniowo całą trasę (gubiąc po drodze busolę). I potem już jakoś szło. 

Chłopcy z "Parasola" dzielnie odczytują list.

Nowoczesny system maskowania:
w razie zagrożenia zamieniamy się w plecaki.

Busola jest dla słabych.
Prawdziwi twardziele korzystają z samej podziałki.

Rajd jest trudny, ale nie na tyle, by trasy nie pokonał
ktoś z lekką niepełnosprawnością.  

Pierwszą pomoc chłopcy przeprowadzili skutecznie.

Jak z usztywnioną nogą pokonać przeszkodę w terenie? 
Z pomocą przyjaciół. Oni nie dadzą ci upaść.

Przyjaciel to ktoś, na kim możesz się oprzeć. 

Na ostatnim punkcie było zadanie z pierwszej pomocy i tu dziewczyny się nie popisały, w zasadzie lekceważąc je. Chłopcy za to wykazali się umiejętnościami i sprawnością działania. 

Rajd zakończyliśmy pod Pomnikiem Poległym i Pomordowanym na Wschodzie, gdzie Zuzia otrzymała chustę drużyny. 

Po prawie sześciu miesiącach w drużynie,
Zuzia otrzymała chustę. 

Wynik Rajdu? Przyjmijmy, że u dziewczyn 75/100, a u chłopców 40/100. 

Za rok na pewno będzie lepiej. 

Teraz szykujemy się do Rajdu Czerwonych Mrówek, czyli gry SAR (Search and Rescue), która odbędzie się pod koniec marca. 


poniedziałek, 7 lutego 2022

Na północno-wschodnim szlaku

 W ferie zimowe (3-6 lutego) przeprowadziliśmy zaległy biwak drużyny w Białymstoku. Planowany pierwotnie na początek stycznia, nie mógł się odbyć, gdyż drugi kierowca został uziemiony na kwarantannie kowidowej. Sypnęło się też kilka innych spraw i musieliśmy wówczas biwak odwołać. Zrealizowaliśmy go jednak teraz dzięki wsparciu Zarządu Oddziałowego NSZZ Funkcjonariuszy SG przy Nadwiślańskim Oddziale SG, który zasponsorował nam ubezpieczenie uczestników i paliwo do samochodów. 

Dzięki wsparciu Biskupa Diecezji Mazurskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego ks. bpa. Pawła Hause oraz ks. mjr. Tomasza Wigłasza, proboszcza parafii luterańskiej w Białystoku, mieliśmy darmowy nocleg w ewangelickiej kaplicy. 

Pierwszy i ostatni dzień biwaku to podróż w dwa samochody. Skipper i Qlka jechali Szerszeniem ze sprzętem, a zastęp dziewczyn "Dysk" podróżował samochodem druha Sławka. 

Drugiego dnia odwiedziliśmy Komendę Podlaskiego Oddziału SG, zwiedziliśmy monastyr (klasztor) prawosławny w Supraślu oraz Muzeum Ikon w tej miejscowości. W ten sposób poznaliśmy trochę region, który odwiedziliśmy. 










Trzeci dzień, to spacer po Białymstoku, odwiedziny w Muzeum Wojska, a także realizacja głównego celu biwaku, czyli odwiedzenie Muzeum Pamięci Sybiru. Szczególnie to drugie zrobiło na uczestniczkach niesamowite, choć przygnębiające wrażenie. 














Kominki poświęciliśmy historii Białostocczyzny, Sybirakom i temu, co znaczy być Polakiem i patriotą. 



Biwak stanowił wstęp i przygotowanie do Rajdu Syberyjskiego, który przeprowadzimy już za dwa tygodnie. 

Powrót na bloga

 Po pięciu latach wracamy na naszego bloga. To nie znaczy, że przez pięć lat nic się nie działo. O, nieeee!
Przez pięć lat jednak byliśmy aktywni głównie na facebooku. Warto zajrzeć na nasz profil, żeby być na bieżąco i zobaczyć, co się przez te lata działo, a działo się intensywnie. 

Jednakże "polityka standardów społeczności" portalu facebook i to, co się na nim dzieje, przekonało nas do powrotu w dobre, stare pielesze bloga.

Zapraszamy do śledzenia nas.