czwartek, 1 lutego 2024

Plany obozowe '2004



Termin: 
22 czerwca - 7 lipca (jak zawsze zaraz po zakończeniu roku szkolnego).

Lokalizacja: 
będziemy się starać o to samo miejsce, co w roku ubiegłym w Pacewie.

Koszt: 
orientacyjnie 600 zł - ceny nieco wzrosły i w ubiegłym roku byliśmy na styk.

Plany: 
Zasadniczo podobnie jak w latach minionych obóz dzieli się na trzy części, przy czym przez pięć-sześć dni przebywamy na jednym miejscu i to jest czas szkolenia, doskonalenia umiejętności. Tu w tym roku dojdzie praca z węzłami i stawianie konstrukcji bez gwoździ oraz rzeźbienie w drewnie pod okiem naprawdę fachowych instruktorów, którzy robią to od lat, a w tym roku zgłosili chęć jechania z nami na tydzień. 
Następnie czas sprawdzania siebie, czyli biegi harcerskie: Mała Selekcja dla starszych (14+) i Harcerski Bieg Terenowy (HBT) dla młodszych. Dodatkowym nowym elementem byłoby bytowanie w terenie (kiedyś to nazywano "Robinsonada" lub "Chatki"), czyli zastępy wychodzą poza obóz i dobę (młodsi) lub dwie (starsi) spędzają w samodzielnie zorganizowanych miejscach noclegu, samodzielnie gotują (pod okiem kadry) itp. Młodsi operują w zakresie lasku, w którym przebywamy, starsi mogą powędrować nieco dalej, ale w granicach godziny marszu do obozu.
Ostatni element to wędrówka, powiązana dla wędrowników z grą "Dalekie rozpoznanie", której osią będzie spływ kajakowy do Warki i zwiedzanie skansenu w Magnuszewie. 
Tyle na tę chwilę. Pracujemy nad koncepcją dalej. 

poniedziałek, 22 stycznia 2024

Zimowa Wyprawa "Ku granicy" '2024


 Zimowe wyprawy "Ku granicy" chyba staną się stałym punktem naszego programu. Tym razem wybraliśmy się na Pomorze Zachodnie, gdzie ugościła nas 34 Drużyna Harcerska "Orlęta" im. Orląt Lwowskich z Międzyzdrojów, która wchodzi w skład X Szczepu "Gniazdo", działającego w tym mieście.

Tym razem wyprawa trwała dłużej, niż rok temu i przyjęła formę zimowiska wędrownego. 

Wyruszyliśmy w sobotę, 13 stycznia rano. Podróż pociągiem trwała siedem godzin.



Najpierw na bazie gościnnej harcówki w Międzyzdrojach zwiedziliśmy to miasto i wyspę Wolin. Zahaczyliśmy też o Świnoujście, a poniedziałek, 15 stycznia ruszyliśmy do Stralsundu w Niemczech, gdzie dzięki wsparciu finansowemu Zarządu Oddziałowego NSZZ Funkcjonariuszy SG przy Nadwiślańskim Oddziale Straży Granicznej zwiedziliśmy tutejsze Ozeaneum i zjedliśmy znakomity obiad złożony z niemieckich wurstów, czyli kiełbasek.


W gościnnej harcówce w Międzyzdrojach

Harcówka X Szczepu "Gniazdo" to małe muzeum harcerstwa


"Skipper" skorzystał z okazji, żeby pokazując nam różne wersje Krzyża Harcerskiego i lilijki oraz innych odznak harcerskich opowiedzieć nam trochę o historii harcerstwa.

Nie przesadzamy z musztrą, ale raz na jakiś czas dobrze robi
Przeprawa promem w Świnoujściu to niezłe emocje

I pociągiem przez Meklemburgię. W pociągu wpadliśmy na pomysł rowerowego obozu wędrownego w przyszłoroczne wakacje: Na Rugię i z powrotem!

A to już Ozeaneum w Stralsundzie




Powrót do Polski dostarczył nam niesamowitych wrażeń. Okazało się bowiem, że na niemieckiej kolei jest bałagan i obowiązują dwa rozkłady jazdy. Jeden opublikowany w internecie, a drugi wywieszony na peronach.
W efekcie uciekł nam pociąg, a my przez godzinę marzliśmy na peronie w Zuessow, gdzie zarówno dworzec, jak i toaleta były zamknięte. 

Zamykana wiata na peronie w Zuessow - jedyna "ochrona" przed chłodem


Potem okazało się, że nic do Świnoujścia już nie jedzie. Musieliśmy kombinować na raty: pociągiem do Zinnowitz i stamtąd do polskiej granicy na styku Świnoujścia i Ahlbecku autobusem. 

Na granicy Ahlbecku i Świnoujścia, a jednocześnie granicy Niemiec i Polski

Potem przez Świnoujście do promu z buta, na prom, przez Świnę do dworca PKP i...

Okazało się, że cztery minuty wcześniej odjechał nasz ostatni pociąg do Międzyzdrojów. 

Jeszcze trochę marznięcia i trzy taksówki zawiozły nas ze Świnoujścia do Międzyzdrojów. 

Nareszcie w "domu"!

Niezupełnie. Przeżycia tego dnia odbiły się na zdrowiu jednej z harcerek, a ponieważ nie było wiadomo, co się dzieje, skończyło się wezwaniem karetki i podróżą harcerki i komendanta do szpitala dziecięcego w... Szczecinie. 
Na szczęście okazało się, że to nic groźnego i oboje jeszcze tej nocy wrócili do bazy w Międzyzdrojach.

Na drugi dzień byliśmy tak padnięci, że komendant podjął decyzję o rezygnacji ze zwiedzania skansenu w Wolinie i poszliśmy tylko do Muzeum Przyrodniczego Wolińskiego Parku Narodowego, po którym oprowadziły nas miłe panie z WPN. Z sal muzealnych ruszyliśmy na godzinny spacer do zagrody żubrów. Po drodze pani z WPN opowiadała nam o drzewach rosnących w tutejszym lesie i w jaki sposób naprawiana jest błędna gospodarka leśna, jaką stosowano tu przez lata. 








Zagroda żubrów okazała się hotelem i sanatorium nie tylko dla władców puszczy, ale także dla saren, bielików, dzików, jeleni, a niedługo dołączą do nich wydry i trójłapy wilk. 

Z Międzyzdrojów ruszyliśmy do Kołobrzegu, gdzie ugościli nas tutejsi harcerze z Bałtyckiego Hufca Morskiego w swojej bazie w Reducie Solnej przy samym porcie. Przez płot mieliśmy Skansen Morski. 

Sama miejscówka niezwykle klimatyczna, ale spanie tu zimą to jednak nie był dobry pomysł. Było zbyt zimno. Zmarzliśmy i nie wyspaliśmy się. Trzeba jednak przyznać, że gospodarze zrobili wszystko, żeby zapewnić nam komfort. Po prostu, odwiedziliśmy ich w niewłaściwą porę roku.

Za to na drugi dzień poszliśmy zobaczyć nieduże, ale znakomicie wyposażone prywatne Muzeum Patria Colbergensis, dzieło jednego kolekcjonera-pasjonata pana Roberta Maziarza. Gospodarza nie było, ale zarządzająca muzeum pani opowiedziała nam niezmiernie ciekawie historię Kołobrzegu i zgromadzonych w muzeum eksponatów.
Wyobraźcie sobie, że tylko kilka z nich, w tym trzy elementy ubrań, to rekonstrukcje. Cała reszta to oryginały!

W Kołobrzegu mieliśmy nocować dwie noce, ale postanowiliśmy z jednej zrezygnować i ruszyliśmy od razu do ostatniego celu naszej wyprawy - Koszalina, gdzie spaliśmy w harcówce tutejszego "Zielonego Szczepu" 10 KDHiGZ. I wreszcie było ciepło...






Pierwszego dnia zwiedzaliśmy Kołobrzeg, a drugiego odwiedziliśmy świeżo utworzoną Wyższą Szkołę Straży Granicznej, która jest następcą Centralnego Ośrodka Szkolenia Straży Granicznej. Po spotkaniu z Komendantem-Rektorem WSSG panem generałem brygady Piotrem Boćko, mogliśmy dowiedzieć się jak wstąpić do Straży Granicznej, jakie są zasady przekraczania granicy państwowej Polski i jak rozpoznać prawdziwe dokumenty i odróżnić je od fałszywych. Zobaczyliśmy też Izbę Tradycji, gdzie Madzia dostała chustę drużyny. 


Wreszcie trafiliśmy na obrotnicę, gdzie sprawdziliśmy, co się czuje podczas dachowania samochodu i zderzenia (przy prędkości 8 km/h). 







Po pysznym obiedzie w stołówce WSSG podeszliśmy jeszcze na strzelnicę, ale postrzelać nam nie dano. 😅

Wieczór był pod znakiem moczenia się w koszaliński Aqua Parku. 

W sobotę, 20 stycznia o świcie wyszliśmy z harcówki "Zielonego Szczepu" na koszaliński dworzec (którego nie ma, bo budują nowy). Tu po przeczekaniu (znów zmarzliśmy) dwudziestu minut do godziny odjazdu pociągu (w tunelu, bo dworca nie ma) i dodatkowych piętnastu, bo pociąg się spóźnił, ruszyliśmy do Białogardu, modląc się, żeby opóźnienie się nie zwiększyło. Na szczęście po kwadransie byliśmy na peronie w Białogardzie, a po kolejnych dziesięciu minutach siedzieliśmy w pociągu do Warszawy. 


Po sześciu godzinach witaliśmy rodziców.

Każdego prawie wieczora (z wyjątkiem dwóch) podczas kominków omawialiśmy poszczególne punkty Prawa Harcerskiego, które streszczają się w zasadzie "Harcerz postępuje po rycersku". Na ostatnim kominku omawialiśmy właśnie ten punkt Prawa Harcerskiego i w tym celu podzieliliśmy się. Chłopcy o swojej rycerskości rozmawiali w swoim gronie, a dziewczyny w swoim. Nie dzieliliśmy się opiniami, bo to sprawy zbyt osobiste.

Przekazanie Piotrkowi funkcji patrolowego wędrowników podczas kominka

Ta wyprawa była bardzo trudna i wymagała od nas bardzo dużo. Zostaliśmy poddani ogromnej próbie i przeszliśmy ją zwycięsko i z uśmiechem, bo jak mówi Prawo Harcerskie

Harcerz jest zawsze pogodny

Uodporniliśmy się na chłód. Chodzimy w rozpiętych polarach śmiejąc się z zakutanych w zimowe kurtki ludzi. Uśmiech nie schodzi z naszych twarzy, a gdy ktoś mówi, że jest zimno, czy że trudno szczerzymy zęby i mówimy:

- Zimno i trudno to było na peronie w Zuessow!

Nie możemy się doczekać następnej zbiórki.